poniedziałek, 29 lipca 2019

Ryszard Kantor: Przeciw globalizacji kultury

(Za łaskawą zgodą Autora włączamy do Archiwum krakowskiego AKO  fragmenty artykułu, który pod tytułem „Najbardziej niszcząca siła kultury masowej” ukazał się w periodyku „WPIS. Miesięcznik kulturalny” 2019, nr 6 [104])

[...]

Tradycjonaliści zdają się wierzyć w siłę narodowych państw,  w ich znacznie większe możliwości niż przyznają zwolennicy globalizacji. Tradycjonaliści wierzą nie tylko w gospodarki narodowe, ale także w niekwestionowaną siłę kultur narodowych. Wiara może czynić cuda, ale w tym przypadku nie spodziewam się cudu, przeciwnikiem kultur narodowych jest bowiem kultura masowa, a globalizacja ekonomiczna rozprzestrzenia ją na cały świat, czego nie da się powiedzieć o sytuacji sprzed stu, czy dwustu lat, z pozoru tylko podobnej do dzisiejszej. Światowy wolny rynek, dominacja i dyktat ponadnarodowych instytucji ekonomicznych, wręcz nieograniczony rozwój środków masowego przekazu oraz aspiracje mieszkańców niepoddanych jeszcze parciu kultury masowej  części świata, mogą w stosunkowo krótkim czasie doprowadzić do powstania globalnego społeczeństwa masowego i globalnej masowej kultury, których niszcząca  moc może zaskoczyć optymistycznych tradycjonalistów.
   Moja teza brzmi: globalizacja ekonomiczna prowadzi do rozszerzania się zasięgu społeczeństwa masowego z jego kulturą zwaną masową lub popularną, a nawet z dużą racją antykulturą. Kultura ta narzuca poprzez środki masowego przekazu standardowe treści, marginalizuje oryginalne kultury lokalne, etniczne i narodowe, powoduje, iż zanika tradycja/dziedzictwo kulturowe tradycyjnych zbiorowości. Świat się uniformizuje kulturowo, grupy społeczne i jednostki tracą indywidualność, wręcz zanika owa podkreślana przez Herdera cecha, atrybut człowieczeństwa: zdolność do tworzenia kultury i jej przekazywania z pokolenia na pokolenie. 
[...]
Główny problem zdaje się polegać na tym, że treści kultury masowej, rozpowszechniane poprzez atrakcyjne same w sobie środki masowego przekazu, łatwo wypierają elementy mniej pociągającej kultury rodzimej. Młode pokolenie, poszukujące atrakcji i łatwe do zmanipulowania, traci kontakt z kulturą macierzystą, następuje zakłócenie bądź przerwanie przekazu tradycji, czyli dziedzictwa kulturowego, czego przyczyną i skutkiem jednocześnie  jest narastanie negatywnego stosunku do przeszłości i dorobku własnej grupy społecznej.
   Kultura masowa nie wymaga pozytywnego stosunku do przeszłości: rysuje ją w czarnych barwach, każe ją odrzucać jako nie tylko mało atrakcyjną, ale wręcz jako kłopotliwy balast, który utrudnia korzystanie z oferowanych dziś przyjemności i oczekiwania na jeszcze bardziej radosną przyszłość. Najbardziej chyba niszczącą cechą kultury masowej, a tym samym masowego społeczeństwa, jest odrzucenie, bądź zohydzenie przeszłości i dorobku pokoleń. Młodzież nie znając, nie chcąc znać, przeszłości swojej grupy społecznej, nie znając, albo znając jedynie powierzchownie macierzystą kulturę nie interesuje się jej treściami. Gdy międzygeneracyjny przekaz kultury zanika, powstaje pustka, w którą z łatwością chodzą lekkie, łatwe i przyjemne treści kultury masowej. Brak pozytywnego stosunku do przeszłości i dorobku przodków, powoduje brak zainteresowania zarówno przeszłością, jak i kulturowym dziedzictwem. I tak tradycyjna kultura wraz z tradycyjnymi społecznościami przechodzą do historii.
   Czy proces ten jest nie do zatrzymania, czy można go choćby spowolnić, opóźnić, a może nawet odwrócić? Czy postępująca globalizacja kultury, oznaczająca rozrost przestrzenny społeczeństwa masowego i narastającą dominację kultury masowej nie pozostawia żadnej nadziei? A może jednak istnieją siły, które potrafią dać odpór temu procesowi? Kto i w jaki sposób mógłby to uczynić?
   W pierwszej kolejności – oczywiście nie zapominam o rodzinie, ale to osobny  i  szeroki temat -  zrobić  to mogą i powinny państwa narodowe. Przecież ich zadaniem jest ochranianie dziedzictwa historycznego i kulturowego danego narodu, dbałość o jego integrację, czuwanie nad właściwym przebiegiem procesu narodotwórczego, procesu, który musi mieć charakter ciągły, jeśli naród ma trwać. Nie darmo uważa się, że narody potrzebują struktur państwowych i  suwerenności swoich państw, gdyż są one rodzajem ochronnego parasola nad narodową kulturą. A co jeśli państwa, a w istocie klasa polityczna, rządzące aktualnie partie, urzędnicy powołani na państwowe urzędy, nie wywiązują się ze swoich obowiązków? Jeśli system edukacyjny, będący w ręku państwa – monopolisty – nie wypełnia swego narodotwórczego zadania, jeśli nie istnieje, lub jest zgoła antynarodowa, polityka historyczna i kulturalna?
   Sytuacja, gdy organy państwowe powołane do zadań, które ogólnie określę mianem zadań narodowotwórczych, ich nie wypełniają, albo nawet działają przeciw narodowemu interesowi, wymaga szczególnej aktywności samego narodu, najbardziej świadomych jego członków, wymaga tworzenia ruchów społecznych, w ramach których aktywni członkowie narodu walczą o cele, których nie realizuje państwo, lub które realizuje częściowo. Aktywność taka potrzebna jest zresztą w każdej sytuacji, w przypadku bierności państwa potrzebna jest szczególnie. Wtedy zyskują na znaczeniu ruchy społeczne zajmujące się  zaniedbanymi problemami.

[...]

Brak komentarzy: